Mieczysław Jurek, przewodniczący Zarządu Regionu oraz przedstawiciele organizacji związkowych przy miejskich jednostkach budżetowych: Mariola Stąsiek ze Żłobków Miejskich, Alicja Pawluczuk z MOPR-u i Przemysław Mazur ze Straży Miejskiej, spotkali się z przewodniczącymi klubów radnych w szczecińskiej Radzie Miasta.

Mieczysław Jurek wprowadził radnych w stan sytuacji: – Do rozmów o regulacji płac zaprosiło nas miasto. Negocjacje zakończyły się fiaskiem. Na nasze żądanie tysiąca złotych brutto nie przystało miasto, na propozycję pana prezydenta, czyli dwieście dziesięć złotych, nie przystali związkowcy. W listopadzie, podczas pikiety, złożyliśmy petycję do pana prezydenta. Do tej pory nie mamy na nią odpowiedzi, mimo że minął ustawowy termin. W tych zakładach, w których są organizacje związkowe, trwają spory zbiorowe. Chcieliśmy się z państwem spotkać, by poprosić o pomoc. Nie chcemy dopuścić, by sytuacja eskalowała, by opiekunowie odchodzili od łóżek starszych ludzi czy od dzieci, ale nie będziemy biernie czekać.

Łukasz Tyszler, przewodniczący klubu radnych PO zadeklarował, że wszystkim powinno zależeć na dobrym zakończeniu sprawy: -Jako pracodawca, uważam, że związki zawodowe są najlepszym reprezentantem pracowników. Uważam, że rozmowy powinny toczyć się dalej. Wzrost płacy minimalnej jest dobrym ruchem ale powoduje spłaszczenie płac. A sytuacja, w której osoba wykwalifikowana i pozbawiona kwalifikacji zarabiają tyle samo, jest szkodliwa.

Radny Marcin Pawlicki z PiS-u stwierdził, że radni nie mają prawnych umocowań do podejmowania decyzji w sprawie podwyżek: -To są prerogatywy prezydenta. Ale będziemy apelować o powrót do rozmów.

Dorota Pudło-Żylińska, skarbnik miasta, zapewniła, że jest chęć do dalszego dialogu, jednak sytuacja jest trudna, bo środków w budżecie nie ma ze względu na niższe wpływy z podatków i dotacji centralnych. Nie wykluczyła jednak korekt budżetu po zakończeniu kolejnych inwestycji miejskich.